„W tamtym czasie, powiedzmy między 1995 a 1997 rokiem, byłem absolutnie opętany black metalem i ekstremalnym graniem – aż niezdrowo. To był bez wątpienia jakiś rodzaj eskapizmu – słuchałem i czciłem obskurne nagrania nikomu nieznanych zespołów z czeluści podziemia. Oprócz tego wciąż zasłuchiwałem się w klasykach łupanki typu stare Destruction, Sodom, Kreator, Sarcofago, no i oczywiście Motörhead czy Judas Priest – jakieś rupiecie rachityczne. Właściwie wszystko, co znajdowało się w opozycji do tego, co w tamtych latach ukazywało się na rynku, czyli melodyjnych pierdów – Therionów, Amorphisów, rozwodnionego death metalu dla grzecznych licealistów.”

Wywiad z Witchmaster w czwartym numerze kwartalnika Fobos.

Zdjęcie: archiwum zespołu