Nie ukrywam, że współczesne oblicze polskiego black metalu nie jest mi specjalnie bliskie. Doceniam twórczość Mgły, ale raczej na zasadzie dostrzegania obiektywnej jakości, niż ekscytacji. Na drugim biegunie są twory takie jak Furia czy Odraza, z których muzyką niespecjalnie mam ochotę spędzać czas, choć kiedyś mnie w pewnym stopniu fascynowała. Być może to wyłącznie kwestia przesytu, ale gdyby nie rekomendacja Bartka Cieślaka, prawdopodobnie w ogóle bym po Hollow nie sięgnął. Twórczość Hauntologist umiejscowiłbym gdzieś pomiędzy Mgłą a pozostałymi wspomnianymi zespołami. Być może bliżej tego pierwszego ze względu na muzyków współtworzących zespół.

Jak w przypadku większości tego rodzaju projektów, znajdziemy tu wysoki poziom wykonania i produkcji oraz muzykę, która z jednej strony pozostaje wierna gatunkowej konwencji, a z drugiej poszukuje czegoś nowego, choć pokrewnego. Pokazuje to już sama ilustracja na okładce – przyprószona śniegiem kamienica na tle szaroniebieskiego nieba. Hollow jest chwilami trochę przewidywalna, z jej próbami wypełnienia pustki po Deathspell Omega (Gollem), ale nawet w tych fragmentach nie sposób odmówić jej pewnego uroku, kompozycji wypełnionych ciekawymi melodiami. Nastrój utworów jest podniosły i melancholijny, a The Fall ma w głosie ten rodzaj emocjonalnego zaangażowania, może nawet smutku, który pojawia się, kiedy zastanawiamy się nad poważnymi rzeczami. Perkusista, Darkside, tak jak w przypadku Mgły i Kriegsmaschine, stara się maksymalnie wypełnić utwory ozdobnikami – w stopniu raczej większym niż tego wymagają. Chwilami Hauntologist ucieka w rejony spokojniejsze, które brzmią jak jakiś rozmarzony, kosmiczny shoegaze zmieszany z apokaliptycznym folkiem (utwór Hollow) lub gotycki rock (kojarzący się trochę z Fields of the Nephilim Gardermoen). Sprawia to, że Hollow potrafi zaskoczyć, a zawarty na niej black metal zamiast zwyczajowo udać się do lasu, snuje się późnym wieczorem pomiędzy blokami, myślami wybiegając do międzygwiezdnej pustki. Nie wiem, czy sam będę do tego albumu wracał, ale jeśli nie czujecie jeszcze przesytu takim graniem – to ta płyta jest dla was. (MS)